12/11/2019
“Od nauczycieli świetlic, edukacji wczesnoszkolnej i polskiego słyszę o dzieciach i młodzieży, która chodzi za nimi, prosząc: „Zróbmy przedstawienie”… W ich rzeczywistości, w której nie ma, tak jak w naszym dzieciństwie, wspólnego podwórka i czasu na zabawę, perspektywa zrobienia przedstawienia jest czymś wyjątkowym…”
„Pani od teatru”, „pan od zajęć”, „prowadzący kółko teatralne” – takie i inne przypadkowe nazwy słyszę od lat, kiedy jest mowa o zawodzie instruktora teatralnego. Paradoksalnie ten dziwny zawód bez nazwy – zaczyna być jednym z najbardziej pożądanych zawodów w dziedzinie edukacji. Bo chyba nikt inny nie daje dzieciom i młodzieży tak intensywnej możliwości wspólnego doświadczania i kreacji.
Od ponad 20 lat przyglądam się edukacji teatralnej, kiedyś jako uczestnik, potem instruktor, dziś jako realizator szkoleń i kursów instruktorskich. Lata 90-te – czas rozkwitu kółek i konkursów teatralnych był czasem także mojego teatralnego rozwoju. Gdyby nie kilku nauczycieli oraz niezwykły instruktor teatralny, który stanął na mojej drodze, byłabym dziś na pewno kim innym. Wspólne wyjazdy na festiwale, emocje towarzyszące spektaklom, próby, stres i wspólna sprawa – to było moje doświadczenie. Zajęcia teatralne ukształtowały moją wrażliwość, mój stosunek do świata i sposób jego przeżywania, pomogły w relacjach z innymi ludźmi, wyznaczyły moją dalszą zawodową drogę.
Teatr zepchnięty, teatr wskrzeszany
Po roku 2000, już jako pracujący instruktor, zaczęłam obserwować rozpad wielu grup, upadek teatralnych konkursów, czasem upadek ruchu teatralnego w danej miejscowości czy domu kultury. Coś się skończyło. Dalej zdarzały się wysepki teatralnej edukacji – ale to już nie było to. Rosnąca presja na kształcenie w kierunku przyszłej pracy, korepetycje z języków i przedmiotów ścisłych, zajęcia dodatkowe w kierunku zdobywania umiejętności – to wszystko zepchnęło teatr na koniec listy priorytetów przeciętnego rodzica i młodego człowieka. Presja edukacyjna w połączeniu z rewolucją technologiczną doprowadziły jednak do tego, co obserwujemy dziś. Oto generacja młodych zestresowanych ludzi, nie posiadających społecznych więzi, uzależnionych od komórek i gier, samotnych. Dzisiejszy kryzys edukacji w Polsce jest kryzysem nie tylko szkół. Jest kryzysem priorytetów, jakie wybraliśmy, rozpędzając się jako społeczeństwo w kierunku kariery zawodowej, pogoni za sukcesem, pracą i nowoczesnością. Jedną z odpowiedzi na ten kryzys jest dziś – teatr szkolny.
Kim jest instruktor teatralny – enigmatyczny zawód, niby nikt, a często osoba będąca dla dziecka jednym z największych autorytetów. Trochę nauczyciel, ale nie nauczyciel. Trochę reżyser, ale nie tylko, bo także scenograf, kostiumolog, scenarzysta. W dużej mierze także psycholog i terapeuta. I przyjaciel. Bo bez przyjaźni w grupie teatralnej ani rusz.
Co robi? No więc, najprościej rzecz ujmując – robi spektakl. Bo spektakl dla dobrego instruktora musi być celem bardzo ważnym, tak ważnym, żeby jego uczestnicy uwierzyli, że walczymy o wspólną sprawę, że warto się zaangażować, poświęcić. W odróżnieniu od pracy reżysera w teatrze zawodowym, dla instruktora jednak spektakl jest zawsze odrobinę mniej ważny niż sami aktorzy. Bo to oni – ich wrażliwość, charaktery, zaangażowanie i rozwój – to oni wszyscy razem i każdy z osobna, są tutaj na pierwszym miejscu.
Kto zna remedium na siedzenie w telefonie?
Instruktor – jeszcze niedoceniany w szkołach, już zaczyna być zawodem pożądanym przez rodziców, którzy orientują się, że jeśli nie zapewnią dzieciom rozwoju społecznego – żaden inny rozwój nie ma sensu. Orientują się także teatry instytucjonalne – budując powoli swoje edukacyjne działy, poszukując innych sposobów na spotkanie z młodym widzem, zaczynają proponować warsztaty i animacje do spektakli. Rośnie liczba prywatnych zajęć teatralnych – drogich zajęć, za które rodzice są gotowi płacić. Wychowawcy szukają warsztatów dla swoich klas – kolejne wyjście do kina, czy muzeum nie ma takiego potencjału rozwojowego, jak wspólnie spędzony czas na kreatywnym działaniu. Powoli, co mądrzejsi dyrektorzy, również orientują się, że inwestowanie w teatr ma sens – już w 28 liceach warszawskich odbywają się artystyczne festiwale, w dużej części skoncentrowane wokół teatru szkolnego. Rosną pieniądze przeznaczane na edukację kulturalną w ramach działań organizacji pozarządowych. Do zreformowania są jeszcze domy kultury, trzeba znaleźć pieniądze na teatr w szkołach. Ale proces już się rozpoczął.
Najbardziej jednak teatru pragną sami uczniowie. Od nauczycieli świetlic, edukacji wczesnoszkolnej i polskiego słyszę o dzieciach i młodzieży, która chodzi za nimi, prosząc: „Zróbmy przedstawienie”… W ich rzeczywistości, w której nie ma, tak jak w naszym dzieciństwie, wspólnego podwórka i czasu na zabawę, perspektywa „zrobienia przedstawienia” jest czymś wyjątkowym… Jest okazją do wspólnego śmiechu, wygłupów, ale też do rozmowy o tym, co ważne, do wymyślania i odtwarzania, do zabawy, a przede wszystkim – do bycia razem. W świecie zdominowanym przez relacje via Internet – teatr pozostał jedną z niewielu możliwości spotkania, współpracy i samodzielności. Teatr, który był kiedyś nauką występowania, w dzisiejszej szkole – może być nauką życia. Oto misja specjalna nowego pokolenia instruktorów teatralnych. Może straceńcza. Ale wierzę, że warto.
Natalia Fijewska-Zdanowska
Fot. F. Klimaszewski, MŁYŃSKIE KOŁO TEATRALNE przy pracy nad spektaklem
Jeśli takie spojrzenie na pracę instruktora teatralnego jest Ci bliskie i wpisuje się w Twój pomysł na rozwój zawodowy, mamy dobrą wiadomość: Do 15 listopada trwa nabór na roczny intensywny Kurs dla Instruktorów Teatralnych, który artyści Teatru MŁYN współprowadzą razem z Teatrem Ochoty. Szczegóły dostępne na stronie Kursu, po kliknięciu TUTAJ.
Czytaj więcej →