21/04/2020
Z kompozytorem i pianistą, autorem muzyki do większości spektakli Teatru MŁYN rozmawiamy o przenosinach musicalu na płytę.
Musieliśmy zrobić płytę, która obroni się jako płyta, a jednocześnie zachowa, ile się da, z „Pragi” z teatru
Teatr MŁYN: Jak sobie radzisz w tym czasie?
Filip Dreger: Muszę sobie radzić, bo żona jest akurat w pracy, a ja na dyżurze w domu z dziećmi. Co to w ogóle znaczy „nie radzić sobie”? Nie da się sobie nie radzić. Mogę się położyć i np. ignorować krzyki dzieci, ale jest to też przecież jakiś rodzaj radzenia sobie. Nie jest możliwe nieradzenie sobie, nie wiadomo, jak by miało wyglądać…
TM: Pewnie można złapać jakąś kiepską kondycję psychiczną i jakieś rzeczy robić wbrew sobie. Ja np. uważam, że jak zaczynam krzyczeć na dzieci, to jest jakaś oznaka tego, że jest ze mną gorzej i sobie nie radzę…
FD: A, to oczywiście. Pod tym względem to oczywiście, że sobie nie radzę…
Marzenie o musicalu
TM: Czasy niewątpliwie nie są łatwe – i dla rodziców, i dla dzieci… Ale mieliśmy dziś porozmawiać o czymś innym, o premierze ścieżki muzycznej z musicalu „Naga Praga”. Jesteś jej autorem. Zanim jednak wypytam Cię o premierę, chciałam Cię jeszcze prosić, żebyś przypomniał naszym czytelnikom, jakie były początki twojej współpracy z Teatrem MŁYN. Bo jesteś przecież nie tylko autorem muzyki do „Nagiej Pragi”, lecz także do większości spektakli granych na Scenie na Poddaszu, oraz autorem wszystkich słuchowisk, które teraz, w czasie pandemii, tak chętnie są słuchane przez dzieciaki w domach…
FD: Całe życie, no, powiedzmy, od 16 roku życia, marzyłem o pisaniu musicali. I muszę powiedzieć, że chyba nie ma takiego dużego teatru muzycznego w Polsce, gdzie gdzieś w szufladzie nie byłoby jakiegoś mojego negatywnie zaopiniowanego musicalu (śmiech). Zacząłem je wysłać jeszcze w połowie lat 90. Józefowicz i Stokłosa dostali ode mnie propozycję jednego musicalu napisanego z kolegą…
Czytaj więcej →